W znakomitym cyklu telewizji "Discovery" pod tytułem "Jak to jest zrobione" w niektórych odcinkach można podziwiać zautomatyzowane fabryki, produkujące miliony produktów, a w innych sprawność rzemieślników poświęcających wiele dni na jeden wyrób. Porównanie wartości tych produktów wydaje się zadaniem karkołomnym. Dlatego słusznym wydaje się pozostawienie tego zadania siłom rynkowym. Niech klienci decydują, co chcą kupić i za ile.

Czym innym jest jednak słuszny postulat wolnorynkowej wymiany, a czym innym rzeczywistość, z którą mamy do czynienia. Spory między zwolennikami wolnego rynku a zwolennikami aktywnej roli państwa w gospodarce są jałowe, gdyż dotyczą idei, a nie realnych procesów.

 

 

O potrzebie aktywnej polityki gospodarczej

 

Wśród problemów związanych z funkcjonowaniem rynku, najbardziej znanym jest problem dostępu do informacji. Rewolucja komunikacyjna sprawiła, że można wręcz mówić o informacyjnej wojnie. Jeszcze kilkanaście lat temu dominującą strategią przedsiębiorstw było poznanie potrzeb klienta i zaspokajanie ich w optymalny sposób. Obecnie wyrachowane metody marketingu i sprzedaży posługują się zmanipulowaną informacją. Niepostrzeżenie zmieniło się znaczenie słowa "oszustwo". Kiedyś oznaczało ono sytuację, w której ktoś podjął szkodliwe dla siebie działania wskutek wprowadzenia w błąd. Obecnie zobiektywizowano to pojęcie, badając jedynie zgodność zaistniałej sytuacji z prawem. Stąd rosnący gąszcz przepisów, które z jednej strony mają chronić klientów, a z drugiej są pretekstem do konstruowania nowych pułapek. Metody wpływania na kształt prawa są kosztowne i często na granicy prawa. Nic więc dziwnego, że są one wykorzystywane głównie przez duże, silne podmioty.

Poza manipulowaniem informacją i lobbingiem prowadzącym do nierówności istnieje jeszcze jedna metoda uzyskiwania przewagi w sposób sprzeczny z ideą wolnego rynku. Są to wszelkiego rodzaju wymuszenia. Można je uzyskać dzięki zajęciu pozycji monopolistycznej albo uzyskaniu wsparcia państwa. Najprostszym przykładem są tu regulacje wymuszające zakup kas fiskalnych przez przedsiębiorców. Szczególnie perfidnym rodzajem wymuszenia jest coś, co można nazwać "prywatnymi podatkami". Jest to sytuacja, w której wszystkich zmusza się do uiszczenia stałej daniny na rzecz konkretnych podmiotów. Najczęściej następuje podział tej daniny między podmiotem prywatnym i państwem. W ten sposób państwo uzyskuje udział w łupach w zamian za pomoc w wymuszeniu. Dobrym przykładem jest tutaj sieć ściągania haraczy z kierowców viaToll.

 

Widać, że część z opisanych problemów wiąże się z zaangażowaniem państwa w gospodarce. Stąd pojawiające się w różnej formie postulaty ograniczania roli państwa. Jednak słuszne wydają się obawy, że całkowity brak regulacji może być jeszcze gorszy. Potrzebna jest mądra polityka gospodarcza. Taki złoty środek stał się jednym z fundamentów rozwoju gospodarczego powojennych Niemiec w latach 1948-1967. Wprowadzony tam ład gospodarczy nazwano społeczną gospodarką rynkową.

 

Idea zrównoważonego rozwoju a społeczna gospodarka rynkowa

 

Pojęcie społecznej gospodarki rynkowej zostało skażone poprzez utożsamienie jej z późniejszym systemem państwa opiekuńczego. Obecnie podnoszone są głosy, że należy wrócić do pierwotnych idei: zbudowania takiego ładu gospodarczego, który zapewni godne życie obywatelom, ograniczając równocześnie - zgodnie z zasadą pomocniczości - bieżące interwencje państwa.

Ten cel (poniekąd definiujący społeczną gospodarkę rynkową) jest jednym z fundamentów Unii Europejskiej. Został on przyjęty w formie zasady zrównoważonego rozwoju. Jednak kryzys pokazuje, że w trakcie realizacji tej zasady popełniono błędy.

Odstępstwa od idei pomocniczości znalazły łatwe usprawiedliwienie. Brak interwencjonizmu prowadził do wzrostu nierówności społecznych, które po przekroczeniu pewnej skali i tak wymagały interwencji. Z drugiej strony wzrost poziomu życia w biedniejszych regionach prowadził do poszerzania rynków zbytu, stymulując rozwój.

Problemy, jakie zostały ujawnione w wyniku kryzysu finansowego, bez wątpienia wiążą się z tak rozumianą zasadą zrównoważonego rozwoju. W praktyce politycznej Unii Europejskiej przyjęto, że jej wdrożenie polega na ujednoliceniu standardów i wyrównywaniu poziomu życia. Teraz zachodzi obawa, że wskutek kryzysu nastąpi całkowite odejście od idei solidarności.

Tymczasem uzdrowienie sytuacji można osiągnąć poprzez przyjęcie zasad społecznej gospodarki rynkowej.Z tej perspektywy 'zrównoważony rozwój' powinien być rozumiany zupełnie inaczej. Przede wszystkim oznaczać zbilansowanie, przy uwzględnieniu wszystkich obciążeń i korzyści. Nie można rozwijać się w sposób zrównoważony, jeśli rozwój oparty jest głównie o zewnętrzne kredytowanie, jeśli nie uwzględnia się wszystkich kosztów (także niefinansowych kosztów zewnętrznych dla przedsiębiorstwa), jeśli mamy niesprawiedliwy system podatkowy itd...

 

Dwie tendencje w kształtowaniu polityki gospodarczej

 

W jaki sposób państwo (lub Unia Europejska) może zatem wspomóc procesy zrównoważonego rozwoju? Pierwszy, najbardziej naturalny sposób wiąże się z dużym fiskalizmem. Uzyskane wpływy podatkowe są dzielone w sposób uwzględniający poziom dochodu w poszczególnych regionach. Jest to rozwiązanie, które wbrew pozorom jest korzystne dla dużych korporacji. Wysoki poziom fiskalizmu podnosi poziom inicjatywy gospodarczej, niszcząc tak zwany 'plankton gospodarczy'. W Polsce na przykład, aby prowadzić prywatne przedsiębiorstwo, trzeba osiągać kilka tysięcy przychodu miesięcznie.

Drugi sposób polega na wspieraniu rozwoju przedsiębiorczości lokalnej, tak by maksymalizować zdolność lokalnych podmiotów do zaspokajania potrzeb społecznych. Wydaje się, że Unii Europejskiej istnieje świadomość tego, że taki sposób jest lepszy. Stąd podkreślanie znaczenia małych i średnich przedsiębiorstw. W nowej perspektywie finansowej prawie na pewno wsparcie dla przedsiębiorstw będzie jedynie w formie zwrotnej (kredytowanie), albo pośredniej - poprzez klastry gospodarcze. Obie te formy są korzystne przede wszystkim do małych i średnich przedsiębiorstw.

W Polsce trwają intensywne prace nad nową polityką gospodarczą, w szczególności - polityką klastrową. Niestety - główną rolę w tych pracach ma IBnGR, który jest wyrazicielem interesów dużych przedsiębiorstw, a zarysowane powyżej idee społecznej gospodarki rynkowej i zrównoważonego rozwoju wydają się być poza zasięgiem myślowym ekspertów tego instytutu.

Jednak mniejsze przedsiębiorstwa i organizacje nie pozostają bezczynne. Miejmy nadzieję, że ich inicjatywy zostaną docenione przez ministerialnych urzędników.